Nathalia |
Administrator |
|
|
Dołączył: 08 Maj 2008 |
Posty: 152 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dwie młode gwiazdki brytyjskiego rocka postanowiły się wyszumieć i nagrać poza macierzystymi formacjami wspólny album. Pomysł niezły, zwłaszcza, że za projekt The Last Shadow Puppets odpowiadają muzycy Arctic Monkeys i The Rascals. Szkoda tylko, że z wykonaniem trochę im nie wyszło...
Poboczny projekt Alexa Turnera i Milesa Kane'a przyciąga uwagę nawet nie tyle nazwiskami jego autorów, co muzyką, jaką zdecydowali się grać. Zafascynowani twórczością dwóch Davidów: Bowie i Axelroda, postawili na brzmienie w stylu retro, nasycone dramaturgią filmowej ścieżki dźwiękowej. Stworzyli więc dwanaście bogatych w instrumentalne smaczki (to zasługa 22-osobowej London Metropolitan Orchestra), emocjonalnych piosenek, w których dali upust swoim muzycznym ambicjom. I chyba zadanie ich przerosło. Płyta sprawia wrażenie nagranego na szybko, w ciągu jednego wieczoru, materiału. Brzmi monotonnie, a momentami wręcz nuży. Rozczarowuje przede wszystkim lider Arctic Monkeys – w swoim zespole sprawnie dyrygujący kolegami, tutaj jednak kompletnie bezproduktywny. Wokalnie jednostajny i przewidywalny. Ewidentnie nie potrafiący przeskoczyć poprzeczki ustawionej po dwóch albumach swojego zespołu. A twórczość The Last Shadow Puppets to zupełnie inna bajka. Nawet jeśli jednorazowa, to jednak bardziej wymagająca. W delikatnych, popowych wręcz piosenkach, nie udało mu się niestety wykazać. A Kane w pojedynkę też niewiele mógł zdziałać. Wyszła im więc ciekawa, ale tylko pod względem wydawniczym, płytka. Do tego bardzo krótka – ale to akurat jej wielka zaleta. |
|